Hej, hej! Mam dla Was wspaniałą wiadomość, a mianowicie:
31 SIERPNIA PAMIĘTNIK NASTOLATKI 5 BĘDZIE W SPRZEDAŻY!!!
A tutaj fragmenty książki:
1 września
Chyba dużo łatwiej było wówczas, gdy to ja podejrzewałam Maksyma o to, że całował się z Donią.
Bolało, ale uczucie zranienia pozwalało mi jakoś funkcjonować. Myślałam wtedy, że Maksym nie
jest jednak taki idealny. To dodawało mi sił do dalszego życia. Teraz musiałam stanąć twarzą w
twarz z okrutną prawdą, że winę za rozpad naszego związku ponoszę wyłącznie ja. Myślałam o
tym, opuszczając mury Zespołu Szkół nr 4 i kierując się w stronę przystanku tramwajowego.
Milcząca Blanka szła tuż za mną.
– Natka, niczego nie możesz być pewna. Może wróci… – powiedziała cicho.
– Gdyby miał wrócić, zrobiłby to w sierpniu, gdy jego tata zajęty był fuzją. Wakacje spędzali w
lipcu, dlatego Maksym tak szybko wyleciał z Polski.
– Może coś mu wypadło? Mógł być potrzebny ojcu przy tej fuzji.
– Po prostu mi nie wybaczył. Cały sierpień czekałam na niego w Juracie, łudząc się, że wszystko się
ułoży. W lipcu nawet nie chciałam tam jechać. Wiedziałam, że większość miejsc kojarzyć mi się
będzie z Maksymem. W sierpniu zaryzykowałam, zresztą rodzice się uparli, że mam wyjechać z
Wrocławia. Wciąż miałam nadzieję, że pewnego dnia obudzę się i on będzie przy mnie.
– Natka, może się wszystko jeszcze jakoś ułoży – próbowała pocieszać mnie Blanka.
– Nie bądź śmieszna. Ani razu nie zatelefonował, nie napisał żadnego listu. Gdyby chciał mieć ze
mną kontakt, to by mnie znalazł. W przeciwieństwie do niego jestem na Facebooku, mam Tlena,
Gadu-Gadu i zna mój adres e-mailowy. Wiesz, czasem tak sobie myślę, że gdyby on mnie naprawdę
kochał tak bardzo jak mówił, to wybaczyłby mi ten pocałunek.
– Przecież wiesz, że to nie chodzi o pocałunek. Tyle razy cię pytał, czy nic się nie wydarzyło, a ty
kłamałaś, że nie. Maksymowi chodzi o to, że go oszukałaś.
Nie takich słów potrzebowałam. Sama nie wiem, co tak naprawdę chciałam usłyszeć od Blanki, ale
na pewno nie to. Miała rację w tym, co powiedziała. Tyle, że nic mnie to w tej chwili nie
obchodziło. Chciałam usłyszeć coś innego! Potrzebowałam wsparcia. Może usprawiedliwienia dla
siebie samej? Jej słowa mnie rozdrażniły.
– On też ukrył wizytę Doni, jakbyś nie zauważyła – powiedziałam zła.
– Tylko on się z nią nie całował. Natka, to była zupełnie inna sytuacja.
– Dzięki! – burknęłam oschle. – Nie chce mi się na ten temat gadać. Nara! – powiedziałam i
zostawiłam ją na środku chodnika. Nie poszła za mną, choć kilka przystanków jeździłyśmy zawsze
razem. Zobaczyłam nadjeżdżającą siódemkę, więc podbiegłam i w ostatniej chwili wskoczyłam do
środka. Wszystko się waliło. Niepotrzebnie tak potraktowałam Blankę, ale mówienie prawdy prosto
z mostu nie zawsze chyba jest dobre. Będąc w Juracie z Zuzą i Witoszem, próbowałam wyciągnąć
od nich jakieś informacje, ale oboje milczeli jak zaklęci. Witosz przysięgał, że tym razem nic niewie. Mówił, że sam się martwi o Maksyma. Nie mam pojęcia, czy mówił prawdę, czy znów był
lojalny do bólu wobec swojego przyjaciela.
Całe popołudnie próbowałam dorwać Blankę na Tlenie lub Facebooku, ale jej nie było. Zaczęłam
przeglądać posty znajomych. Generalnie wszyscy mieli doła, że wakacje już się skończyły.
Przejrzałam Kwejka, Besty i Demotywatory. Kliknęłam „lubię to” przy obrazku z napisem: „Jeśli
zakochani ludzie mają w brzuchu motyle, to czy zakochane motyle mają w brzuchu ludzi”? Potem
kliknęłam na napis: „wrzuć na Facebooka” Obrazki i hasła, które kiedyś mnie bawiły, jakoś
ostatnimi czasy nie wywoływały uśmiechu na mojej twarzy. Po wiecznym zacieszu nie było ani
śladu. Albo byłam zła i poirytowana, albo bardzo smutna. Mimo to życie toczy się nadal, a ja
przynajmniej próbuje stwarzać pozory, że w nim uczestniczę. Tak bardzo tęsknię za Maksymem....
Nawet oddech sprawia mi ból.
7 września
Nie układa mi się z Blanką. Przeprosiłam ją za swoje fochy.
– OK. Nic się nie stało – wzruszyła ramionami.
Jednak coś się zmieniło. Wiem, że coraz częściej spotyka się popołudniami z Andżeliką. Andżelika
jest z nami od pierwszej klasy, ale w tamtym roku z nikim specjalnie nie trzymała. Miała raczej
swoje towarzystwo spoza naszego środowiska. Teraz na każdej przerwie rozmawiała z Blanką. Dziś
po szkole wybrałyśmy się razem do Arkad. Chciała sobie kupić buty na jesień. Nie znalazłyśmy nic
specjalnego, więc zaproponowałam, byśmy pojechały do Magnolii. Wyjęła telefon komórkowy i
spojrzała na wyświetlacz.
– Nie zdążę. Może jutro?
– Przecież nie masz popołudniowego treningu – zauważyłam.
– Ale umówiłam się z Andżeliką – bąknęła. – Ma przyjechać koło osiemnastej.
– Mamy jeszcze ponad godzinę.
– To jedźmy – zgodziła się, ale nie była zadowolona.
Chodząc z nią po Magnolii, miałam wrażenie, że Blanka była już myślami z Andżeliką, a ze mną
tylko dlatego, żeby nie sprawić mi przykrości. Zrobiło mi się smutno. Czy już nikomu nie jestem
potrzebna? Wróciłam do domu zupełnie załamana. Rzuciłam plecak w kąt i położyłam się na łóżku.
Mama pochłonięta była ostatnio sprawami Zuzy. Za nic na świecie nie chciała zgodzić się, by
siostra zrezygnowała z pływania wyczynowego, ale Zuza podjęła decyzję.
– Jestem pełnoletnia! – krzyknęła niespodziewanie. – Dlaczego wciąż robisz to samo? Najpierw
próbowałaś Bazylowi zaplanować życie, a teraz mnie? Nie zauważyłaś, że Bazyl jest w końcu
szczęśliwy?! Wcześniej nie był!
– Zuza! – mama także podniosła głos. – To jest zupełnie inna sytuacja. Ty kochasz pływaniewyczynowe. Bazyl nie kochał tego, co robił wcześniej!
– Kocham, ale mam też swój rozum. W tym wieku powinnam pływać na europejskich i światowych
zawodach, a nie w finałach B, Mistrzostw Polski. Wyniki stoją mi w miejscu od drugiej klasy
gimnazjum. Cały mój wysiłek i ciężka praca idą na marne. A ja mam maturę! Powinnaś się cieszyć,
że będę miała więcej czasu na naukę!
– Ale chciałaś zdawać na AWF – przypomniała mama.
– I nie zmieniłam planów. Wciąż chcę. Tylko, żeby się dostać na AWF, to najpierw muszę zdać
maturę. Te wszystkie lata nie pójdą na marne. Uwzględnią je przy przyjmowaniu na studia. Poza
tym chcę trenować ratownictwo sportowe! Tam nie ma takiego ciśnienia. Jest inna atmosfera.
Ludzie są bardziej zżyci. Nie ma chorej rywalizacji. Mamo, czy do ciebie nie dociera, że ja już
zdecydowałam?!
– Nie pomożesz mi?! – mama podniesionym głosem zwróciła się do taty.
– Przecież wiesz, że popieram zdanie Zuzy. Ma prawo sama zdecydować – odparł spokojnie. – I
niegłupio to sobie wykombinowała.
– To już lepiej nic nie mów! – krzyknęła znów mama. – Tyle lat naszych poświęceń i wszystko na
marne!
– Chyba głównie moich poświęceń! – zawołała siostra.
Zakryłam uszy poduszką. Byłam po stronie Zuzy. Czemu mama we wszystko się wtrąca? Wciąż nie
można spokojnie z nią porozmawiać na żaden temat. Reaguje krzykiem. Tylko drzeć się potrafi!
Nie ma w tym domu chwili spokoju! Nie można odpocząć ani pomyśleć. Mam tego dość!
Prześlizgnęłam się do przedpokoju i założyłam kurtkę. Otworzyłam cicho drzwi i wyszłam na
zewnątrz. Nie chciałam tam zostać ani chwili dłużej. Znałam scenariusz. Tata będzie teraz próbował
uspokoić mamę, Zuza pójdzie do swojego pokoju, ale mama będzie sobie przypominać nowe
argumenty lub to, co mogła jeszcze powiedzieć, a czego nie powiedziała. W związku z tym, co
dziesięć minut będzie otwierała drzwi do siostry pokoju i mówiła zdania, które powinny w jej
przekonaniu dotrzeć do Zuzy i nakłonić ją do zmiany decyzji. Nic to nie da. Gadanie mamy
powoduje, że w nas narasta bunt. I jedyne, na co ma się wtedy ochotę, to zanegować wszystko, co
ona powie. Jest mądra, więc dlaczego powielała wciąż swoje własne błędy? Mama musi mieć
świadomość, że to gadanie rodzi sprzeciw. Rozkminiałam to, idąc ulicą Rowerową w kierunku
przystanku tramwajowego. Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Normalnie pojechałabym do Blanki,
ale nie dziś. Tramwaju nie było na horyzoncie, ale nadjechał autobus. Bez chwili namysłu
podbiegłam do niego i wskoczyłam do środka. Pojechałam do samego końca, na pętlę. Stamtąd
było już całkiem blisko do domu Maksyma. Zrobiło się całkiem ciemno. Obeszłam dom dookoła.
W żadnym oknie nie świeciło się światło. Był pusty. Wydawał się martwy. Po raz kolejny
uświadomiłam sobie, że ja jestem tego przyczyną. Gdyby nie moje idiotyczne zagrywki, w domuświeciłoby się światło i byłby tam, Maksym. A może bylibyśmy w tej chwili razem? Siedzielibyśmy
przytuleni, pili gorącą herbatę z cytryną i oglądali jakiś film? Albo Maksym grałby na gitarze?
Śpiewałby tylko dla mnie i nie spuszczał ze mnie wzroku. Boże, jak mi tego brakuje! Jak bardzo za
tymi chwilami tęsknię! Spojrzałam na pierwsze piętro, tam gdzie był jego pokój. Ciekawe, czy na
komodzie stało jeszcze moje zdjęcie? Nie potrafiłam powstrzymać łez. Płakałam jak małe,
bezbronne dziecko.
15 września
Andżelika to ma tupet! Wkurza mnie tak bardzo, że mam ochotę ją udusić! Wczoraj napisała do
mnie na Tlenie.
Andżelika:
Wszystko u ciebie, OK.?
Natka:
Tak, spoko. Czemu pytasz?
Andżelika:
Myślałam, że może jesteś zła, że spotykam się z Blanką.
Natka:
Blanka nie jest moją własnością. Może się spotykać, z kim chce.
Andżelika:
Wiem, ale do tej pory byłyście takie zżyte... Zawsze razem.
Natka:
???????????
Andżelika:
No nic. Bałam się, że może jesteś zła, że spędza z tobą teraz mniej czasu.
Natka:
Spoko. Przyjaźnimy się od kilku lat i to się nie zmieni. Ty spotykasz się z nią dopiero od kilku dni.
Więc nie ma to znaczenia.